
Mozart lekko ociężały
Mozart, ach ten Mozart…Wdzięk i lekkość, urok i dowcip płynące ze sceny, a zarazem mocno ironiczna i trafna w ocenie opowieść o ludzkiej naturze, tak niedoskonałej i przewrotnej. Wszystko to sprawia, że Wesele Figara zachwyca, bawi i uczy również współczesnego widza, ciesząc się niesłabnącym powodzeniem. Dla twórców niezmiennie pozostaje ono wyzwaniem zarówno pod względem muzycznym, jak i teatralnym. Jak oddać bogactwo mozartowskiej opery buffo? Jak uzyskać idealne wyważenie pomiędzy muzyką a teatrem? Jak w końcu przemówić do współczesnego odbiorcy? Ile inscenizacji, tyle odpowiedzi. Jednej z nich udziela Laco Adamik. Czy jest ona jednak satysfakcjonująca?
W tym spektaklu nie możemy liczyć na awangardę czy eksperymenty. Krakowska inscenizacja pobrzmiewa echem epoki Mozarta, zwracając się bezpośrednio ku tradycji teatru XVIII-wiecznego. Widać to zwłaszcza w oprawie kostiumowej i scenograficznej autorstwa Barbary Kędzierskiej, niewątpliwie najmocniejszym punkcie spektaklu. Reżyser nie stroni również od farsowego humoru, sztuczności i groteskowości rodem z komedii dell’arte, w efekcie pozbawiając Wesele Figara wielowymiarowości i potencjału dramatycznego. Mimo wszystko Adamik zdaje się w pewien sposób podążać za kompozytorem – tworzy inscenizację spójną i uporządkowaną. Mozart jest jednak muzykiem wymagającym!
Akcja czteroaktowego Wesela Figara została osadzona w trójpoziomowym domostwie hrabiego Almavivy. Z każdym aktem przenosimy się kolejno: od poddasza pałacu przez sypialnie hrabiny i salę balową, aż do podziemnej winiarni. Przez pierwsze trzy akty scenografia utrzymana jest w klimacie malarskim, dominuje jasna kolorystyka. Wysokie okna, kolorowe meble w stylu francuskim, stojący w kącie klawesyn. Ponadto ozdobne tkaniny i inne, kontrastujące z czarną posadzką i ścianami, elementy scenografii przenoszą widza w klimat XVIII wieku. Ciekawym rozwiązaniem jest umieszczenie w tle sceny ogromnego płótna rokokowego malarza Jeana Antoine’a Watteau. Obraz z nurtu fete – galantes, który przedstawia wytworne towarzystwo podczas plenerowej zabawy, wprowadza nastrój flirtu, zmysłowości i słodyczy oraz uspójnia scenografię. Odzwierciedla tym samym tematykę i barwny, nieco przekorny i lekki charakter opery. Zmiana następuje w czwartym akcie, kiedy to przenosimy się do ciemnej i zagraconej winiarni, aby w dość posępnej aurze doczekać finałowego ansamble. Niestety ta klaustrofobiczna, duszna i pesymistyczna atmosfera obecna w ostatnim akcie towarzyszy poniekąd całemu spektaklowi, odbierając mu, właściwą muzyce Mozarta, błyskotliwość i lekkość.
W swojej inscenizacji Laco Adamik skupia się przede wszystkim na konflikcie Figara z Almavivą. Jest to męski, nieco szowinistyczny pojedynek sługi i pana (kierowany w rzeczywistości przez zsolidaryzowane kobiety, uosabiające tę inteligentniejszą, ,,knującą” siłę) o dominację i prawo pierwszeństwa. Należy jednak pamiętać, że Wesele Figara, oprócz tego, że jest świetną komedią charakterów i komedią sytuacyjną, w istocie stanowi pełną zmysłowości i seksapilu opowieść o kobietach i mężczyznach, o związkach, małżeństwie i wierności. Są w niej również zawarte prawdy o miłości i pożądaniu, które, choć powiązane ze sobą, okazują się niekiedy żyć własnym życiem. Opera Mozarta kojarzy się nieco ze słodko-gorzkimi komediami Woody’ego Allena – zabawna historia jest jedynie pretekstem do powiedzenia czegoś więcej. W krakowskiej inscenizacji postaci są jednak bardzo jednoznacznie zarysowane. Aktorstwo śpiewaków, wciąż jeszcze mało naturalne i niezbyt płynne, nie oddaje niestety bogactwa psychologicznego postaci, ich wielowymiarowości. Hrabia Almaviva (Leszek Skrla), znudzony płaczliwą, marudną i zmęczoną życiem małżonką (Katarzyna Oleś–Blacha), przedstawiony jest jedynie jako impulsywny, podstarzały casanova, który nie rozstaje się z kieliszkiem wina. Bartolo, Marcelina, Cherubin i Basilio jako charaktery komediowe ujęte zostały karykaturalnie, kierując nas tym samym w stronę tradycji farsowej. Figaro znów (Krzysztof Szumański) jako naiwny, młody gniewny wydaje się bezbarwny. Lekkość i urok wprowadza na scenę jedynie Iwona Socha. Jej pełna wdzięku i swobody Zuzanna jest najbardziej zgodna z duchem Mozarta. Przy tak tendencyjnej charakterystyce, relacje między postaciami stają się bardzo czytelne, co z jednej strony ułatwia odbiór spektaklu, z drugiej – czyni go przewidywalnym. Gubi się przez to cały smak, erotyzm i napięcie. Pozostają wyreżyserowane gesty i ruchy aktorów, ale to, co jest właśnie pomiędzy gdzieś ginie. Zabawne gagi i dowcipne dialogi, nieumiejętnie podane, przestają bawić. Podtekst seksualny wydaje się śmieszny i sztuczny, a dramatyzm, ukryte przesłanie, poruszenie i refleksje, jakie ta opera powinna w istocie wywołać, zmieniają się w niezrozumiały patos bądź, w najlepszym razie, gdzieś ulatują.
Gioacchino Rossini, wielki twórca opery romantycznej, powiedział kiedyś: ,,Beethoven jest największy, ale Mozart jedyny”. Niepowtarzalne brzmienie, rozmach i lekkość, żywiołowość przeplatająca się z melancholią, a przede wszystkim, charakterystyczna dla wiedeńczyka, pozorna banalność i łatwość Wesela Figara sprawiają, że partie wokalne tej opery stanowią ogromne wyzwanie. Wymagają od śpiewaka mistrzowskiej techniki – płynnego poruszania się między rejestrami głosowymi, uważnej kontroli oddechu i pozycji, różnorodności w operowaniu barwą – oraz wyrazu aktorskiego. Istotna jest też ścisła współpraca z orkiestrą, która współtworzy muzyczne portrety postaci i barwne partie zespołowe. Wszystko to w Operze Krakowskiej zostało w znacznym stopniu zrealizowane – partie solowe są solidnie przygotowane (piękna aria Cherubina – Voi Che sapete w wykonaniu Anny Bernackiej), a ansamble nie kaleczą ucha nieczystościami, choć orkiestra pod batutą Tomasza Tokarczyka zdawała się momentami, nie nadążać za śpiewakami. Z kolei finałowe Contessa, pardono! z przeszywającą partią Hrabiny zdawało się nieco bezrefleksyjne w wykonaniu, zbyt ostro brzmiące. Muzyka Mozarta to swojego rodzaju rentgen muzykalności, wrażliwości oraz muzycznej erudycji i błyskotliwości, których w inscenizacji Laco Adamika niestety brak.
Uniwersalność Wesela Figara sprawia, że nierzadko bywa ono przedmiotem różnych eksperymentów inscenizacyjnych – bywa uwspółcześniane, reinterpretowane i odświeżane. Jeżeli poszukujemy wrażeń estetycznych na najwyższym poziomie związanych z tego typu działaniami, to spektakl Opery Krakowskiej nie będzie właściwym wyborem. Jeśli jednak zadowoli nas przedstawienie bliskie duchem epoce Mozarta to krakowska produkcja wydaje mi się odpowiednia. Jest to tradycyjny, poprawnie zrealizowany, ale bez większego rozmachu spektakl, którego całokształt nie poraża mistrzostwem, ale i specjalnie nie irytuje.
Magda Bałajewicz, Teatralia nr 33
Opera Krakowska w Krakowie
Wolfgang Amadeusz Mozart
Wesele Figara
libretto: Lorenzo da Ponte wg. Pierre’a Augustina Beaumarchais
reżyseria: Laco Adamik
muzyka: Wolfgang Amadeusz Mozart
kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk
scenografia i kostiumy: Barbara Kędzierska
ruch sceniczny: Romana Agnel
przygotowanie chóru: Zygmunt Magiera
obsada:
Hrabia Almaviva: Leszek Skrla
Hrabina Almaviva: Katarzyna Oleś-Blacha
Zuzanna: Iwona Socha
Figaro: Krzysztof Szumański
Cherubin: Anna Bernacka
Marcelina: Jolanta Gzella
Bartolo: Przemysław Firek
Basilio: Adam Zdunikowski
Don Curzio: Krzysztof Kozarek
Barbarina: Agata Widera-Burda
Antonio: Krzysztof Witkowski
oraz: Roman Klimowicz, Victor Korpusenko, Stanisław Knapik, Adam Sadzik
Basso continuo: Andrzej Zawisza
Orkiestra i Chór Opery Krakowskiej
premiera: 15 czerwca 2012